Przyszedł czas, żeby zacząć pisać o moim ulubionym temacie. A mianowicie o treningu, uprawianiu sportu z punktu widzenia teorii poliwagalnej. Będą to wpisy wynikające z moich obserwacji i własnych doświadczeń.
Na początek zapraszam do zapoznania się z Wstępem do teorii poliwagalnej, gdyż dziś nie będę już samej teorii i budowy układu nerwowego tłumaczyć.
Często czytam, że uprawianie sportu to jednoczesna aktywacja układu współczulnego czyli walki/ucieczki oraz gałązki brzusznej nerwu błędnego – zaangażowania społecznego. Z moich obserwacji wynika, że tak się zdarza, kiedy uprawiamy rekreacyjnie aktywność fizyczną, szczególnie z drugą osobą lub w grupie. Z jednej strony mobilizujemy się ruchowo, więc aktywujemy układ współczulny, ale pozostajemy w kontakcie z innymi ćwiczącymi, pojawiają się elementy zabawy, wspólnie spędzonego czasu. Możemy czuć się bezpiecznie, więc możemy równocześnie pozostać w zaangażowaniu społecznym.
Jednak kiedy uprawiamy sport samotnie, w pomieszczeniu, to często aktywujemy jedynie układ współczulny. Tak na ten temat wypowiada się Stephen Porges:
“Korzystanie z bieżni lub innych urządzeń na siłowni nie jest zabawą. Z perspektywy teorii poliwagalnej zabawa nie może się odbywać w pojedynkę. Dokonuje się zawsze twarzą w twarz oraz wykorzystuje inne funkcje układu zaangażowania społecznego, w tym odpowiedniej prozodii mowy.”
O tym jak pozostać w zaangażowaniu społecznym podczas ćwiczeń jeszcze będę pisać w kolejnych częściach. Dziś chciałam przede wszystkim poruszyć temat wchodzenia w mechanizmy obronne, czyli aktywacji gałązki grzbietowej nerwu błędnego w trakcie treningu. Co niestety jest powszechnym zjawiskiem.
Zacznę od małej anegdoty:
Kiedyś na spacerze chciałam zrobić zdjęcie ilustrujące post na temat stwierdzenia “Dam radę”. Jak widać, postanowiłam przesunąć powalone drzewo, co jest niemożliwe, ale powiedziałam sobie Dam radę. Niesamowite, że pomimo iż było to tylko do zdjęcia, to czułam jak całe ciało mi się napina, zaciskają szczęki i do tego wstrzymuję oddech, co sprawia, że przestaję czuć.
Jakże to pięknie oddaje sytuację, kiedy w trakcie treningu czujemy, że już nie możemy, ale mówimy sobie Dam radę. Wówczas zaciskamy zęby, napinamy mięśnie, wstrzymujemy oddech i próbujemy ten wysiłek wytrzymać wytrzymać.
Dzieje się tak w treningach, kiedy oczekujemy od siebie, że zrobimy wszystkie powtórzenia, a nawet o jedno więcej i codziennie będziemy lepsi.
Przedstawiam Wam moją interpretację krzywej stresu podczas uprawiania sportu. Kiedy aktywność fizyczna jest dla nas fajną zabawą, to jesteśmy w strefie zielonej – w zaangażowaniu społecznym.
Kiedy uprawiamy sport samotnie lub nie nawiązując kontaktu z innymi lub też jesteśmy nastawieni na rywalizację, to najczęściej jesteśmy w strefie czerwonej, czyli walka/ucieczka.
Obie te opcje cechują się tym, że wysiłek nie jest nadmierny. Czujemy, że ćwiczenia są na naszym poziomie i bez problemu możemy je wykonać.
Zmiana następuję, kiedy już nie Możemy, wówczac są dwie opcje. Można po prostu odpocząć. Można również zacisnąć zęby i pomimo, że Nie mogę już, to powiedzieć sobie Dam radę. To jest zazwyczaj moment przekroczenia granicy kiedy to aktywuje się gałązka grzbietowa nerwu błędnego. Czyli wchodzimy w mechanizmy obronne. Wówczas łatwiej jest wytrzymać dane ćwiczenie, ponieważ odcinamy się od czucia.
Każdy z nas na pewno kojarzy ten moment w trakcie wykonywania planka/deski, kiedy już się zaczynamy trząść i mięśnie odmawiają posłuszeństwa. Zazwyczaj jeśli nie wyjdziemy z pozycji w tym momencie, ponieważ mamy w planie wytrzymać jeszcze kilkanaście czy kilkadziesiąt sekund, to potrzebujemy wejść w mechanizmy obronne, żeby Dać radę. Zacisnąć zęby. Wstrzymać oddech. I wówczas może się zdarzyć, że bez większego (świadomego) wysiłku wytrzymamy nawet dłużej w pozycji.
Podobnie dzieje się na przykład w trakcie biegania. Wielu maratończyków opowiada o tak zwanej Ścianie (Wikipedia podaje, że ściana “to moment, w którym następują poważne zmiany metaboliczne w organizmie osoby, podczas długotrwałego wysiłku; pojęcie używane zwłaszcza w odniesieniu do biegów długodystansowych”). Wówczas liczy się podobno silna wola, hart ducha itp. i dzięki pracy mentalnej nad przekraczaniem swoich granic, można pobiec dalej. A to jest właśnie moment, kiedy przekraczamy fizyczne możliwości naszego organizmu. To jest moment, kiedy trzeba się odciąć od odczuć płynących z ciała, żeby móc biec dalej. I świetnie się to sprawdza w sytuacji zagrożenia życia. Kiedy goni nas dzikie zwierze albo ktoś, kto chce nam zrobić krzywdę. Wówczas odcięcie się od zmęczenia ciała i danie z siebie wszystkiego jest dosłownie na wagę życia. I w tym celu mechanizmy obronne powstały. Mają umożliwić nam przetrwanie.
Coraz częściej mówi się, że aktualnie wyniki jakie są osiągane w sporcie, to już maksimum ludzkiego ciała. Teraz nie liczy się już tyle przygotowanie fizyczne, ponieważ to każdy zawodowy sportowiec ma na wysokim poziomie. Teraz liczy się siła umysłu. Można by rzec z o punktu widzenia teorii poliwagalnej, że w większości przypadków liczy się wytrenowanie we wchodzeniu w mechanizmy obronne. Odcięcie się od odczuć z ciała i pozostanie “tylko w głowie”. W mechanizmach obronnych najlepiej się myśli. Dużo łatwiej można wtedy sobie powiedzieć i zrealizować: Nie czuję zmęczenia. Dam radę.
Zatem pokuszę się o stwierdzenie, że sport to zdrowie przede wszystkim w zaangażowaniu społecznym, ewentualnie w Walce/ucieczce. Jednak kiedy podczas aktywności fizycznej wchodzimy w mechanizmy obronne, mocno nadszarpujemy własne zdrowie. Nie tylko fizyczne, ale również psychiczne.
Mam na koniec dla Ciebie propozycję. Zanim powstanie kolejny wpis z tej serii zaobserwuj w trakcie treningu czy występuje moment, kiedy już Nie możesz i musisz sobie powiedzieć Dam radę, żeby móc kontynuować ćwiczenia. Zauważ jakie sygnały płyną z ciała informując o tym momencie. Jeżeli chcesz, żeby aktywność fizyczna wpływała pozytywnie na Twoje zdrowie naucz się języka swojego ciała. W jaki sposób mówo do Ciebie w trakcie treningu. To również może być element zabawy, który pozwoli Ci aktywować gałązkę brzuszną nerwu błędnego i pozostać w zaangażowaniu społecznym.